21 kwietnia. Budzimy się. Za chwilę dotrzemy do Lao Cai. Na dworcu oczekuje na nas transport do hotelu w Sa Pa (2x3USD). Dobrze , że skorzystaliśmy z oferty hotelu - bowiem trudno byłoby do niego trafić. Nasz pokój jeszcze nie jest gotowy , ale otrzymujemy ręczniki i możemy się odświeżyć w ogólnie dostępnej łazience. Biorąc pod uwagę całą noc w pociągu - taki prysznic jest na wagę złota.
Pani z recepcji na naszą prośbę załatwia nam przewodniczkę i o 9.00 ruszamy
Do głównych punktów docieramy samochodem. Następnie na piechotę. Naszym przewodnikiem jest 23 letnia, miła dziewczyna z mniejszości Hmong . Najpierw prowadzi nas do imponujących dwóch wodospadów.
Póżniej 2 godzinny treking. Dobrze, że było sucho . Ponieważ podłoże to głównie glina, nie wyobrażam sobie ostrych podejść, czy też zejść.
Odwiedzamy niekomercyjną wioskę. Przy drodze bawią się małe dzieciaki ubrane tylko w koszulki. Widać ogromną biedę.
Zatrzymujemy się też na lunch w okolicy strumienia. Nasza przewodniczka miała dla nas ogromne bułki , jajka,pomidory. W czasie gdy jedliśmy zaczęły się schodzić okoliczne dzieciaki. Te nieco większe na plecach , w specjalnych chustach nosili mniejsze rodzeństwo. Czy chodzą do szkoły ? Tylko niektórzy , bowiem muszą się zajmować młodszym rodzeństwem.
Wracamy do hotelu.
Wieczorem idziemy jeszcze na długi spacer , a dzień kończymy w INDYGO - knajpka super. Lepszego jedzenia już później nie mieliśmy okazji spróbować.